Narobiłam sobie zaległości na blogu lenistwem, planowaniem swojej świetlanej przyszłości i oglądaniem bardzo śmiesznych seriali, z których śmieje się tylko zaproszona publiczność. Od początku wakacji przeczytałam trochę książek, a notki o nich tkwią w kopiach roboczych.
Taką książką jest też Na psa urok. Lekka lektura, w sam raz na wakacyjne leżenie do góry brzuchem i wcinanie czekolady. Bernie Prywatny Detektyw i jego tresowany pies Chet mają do rozwiązania zagadkę zaginięcia nastolatki. Bardzo angażują się w całą sprawę, przemierzą całkiem spory kawałek Ameryki, sami zostaną porwani i poobijają się nieźle. Nie jestem do końca przekonana, czy autor dobrze poznał psią psychikę, biorąc się za pisanie (narracja prowadzona jest z punktu widzenia psiaka), bo jako dziecko wychowane wśród szczekających czworonogów nie mogę się zgodzić z niektórymi szczegółami dotyczącymi Cheta i jego psich przyjaciół. Nie mogę też powiedzieć, że Spencer Quinn jest mistrzem kryminału – zagadkę rozwiązałam jeszcze przed połową książki i przez to momentami wiało nudą. Ale jeśli ktoś celuje w książki łatwe, szybkie i przyjemne – polecam.
Na psa urok czytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik u Sardegny – powieść, której jednym z głównych bohaterów jest zwierzę.
Stan z zaległościami u mnie podobny… Krok po kroku i do przodu :-)
I jak zwykle wychodzi na to, że najwięcej czasu ma się, gdy się go nie ma.
Z drugiej strony zaległości nie zając, nie uciekną najwyżej w najmniej odpowiednim momencie zwalą się na głowę, a nad książką się zastanowię
Blog dodałem do obserwowanych. Zapraszam do siebie na imperium książek, pozdrawiam!