PŁYTA: Artur Andrus "Myśliwiecka"

Trzyma się mnie odkąd pierwszy raz ją odtworzyłam. Od tamtej pamiętnej chwili mija już któryś miesiąc. Płyta-pocieszacz. Płyta-rozweselacz. Płyta-nastrajacz. Płyta, której słuchać można wszędzie – w domu, w autobusie, w samochodzie, na ławce w parku, na nadbałtyckiej rafie i „na wędlinach” – i z każdym – z żoną, mężem, teściową, potomkami, przyjaciółmi i ukochanymi, misiem, Heleną, leśniczym, a może i nawet ze skinem i punkiem.

Ciekawe i inteligentne teksty, wpadająca w ucho muzyka. Każdy znajdzie coś dla siebie. Jako fanka Trójki, od pamiętnej premiery zachwycałam się Balladą o Baronie, Niedźwiedziu i Czarnej Helenie, później pokochałam Czarną Helenę po roku, a Piłem w spale, spałem w Pile podśpiewywałam już kilka lat temu, kiedy to usłyszałam utwór ten w telewizji. Przesłuchałam płytę i absolutnie wpadłam. Warto było słuchać do końca. Cieszę się, że to, co najlepsze znajduje się tam właśnie, gdyż dzięki temu cała płyta jest niezwykle przyjemnym oczekiwaniem na mój absolutny numer jeden z Myśliwieckiej:


2 myśli w temacie “PŁYTA: Artur Andrus "Myśliwiecka"

  1. Żanetkaleta. Ok, słabe :P Andrus jest specyficzny jeśli chodzi o swoje telewizyjno-satyryczne wystąpienia. Moja mama znana z niezrozumiałego poczucia humoru go nie lubi :P też miałam kiedyś do niego jakiśtam uraz, ale po tej płycie i tych tekstach, tak totalnie uniwersalnych na każde miejsce i każdą chwilę życia powiadam, serdecznie polecam :D

Podziel się swoim zdaniem.